Chodząc po lodzie
Myślę, że w jego szklistości znajduję
odbicia lustrzane życia
i nie ma w nim wiele stałego lądu
Głównym sprawcą tego są emocje
Jest taką niewiadomą jaka droga,
która jest jeszcze przed nami
Może szukam na nim śmierci i walki o życie
A może miłości i nowego spojrzenia,
gdzie ludzki wzrok nie dociera
Pocałunku, który zastyga
na tafli Twojej twarzy
Świadomości, że pod nim jest życie,
które nas, kroczących, obserwuje
Świadomość własnej wolności
i granic poznania własnego rozumu
Z zimna na Twoje usta, nos i policzki
wkradły się maliny, przypominające
ciało po namiętnych pocałunkach
W Twych chabrowych oczach
odbijają się płatki śniegu
A to wszystko w mojej pamięci