sobota, 11 listopada 2017

Epitafium



Elegia



Nie zgadzam się na takie odejście.

Kto zaopiekuje się obejściem w Jaszczowie?

Bryczki krążą na dziedzińcu, a gospodarz nie wita.

Kto zapali znicze powstańcom?

Uszanuje kwiatem dłonie matki swojej?

Naoliwi pepeszę i wyruszy do Zapory?

Kto pochyli głowę przed Jenerałem Kickim

i pójdzie pokornie do więzienia?

Torturowan będzie marzył o alianckiej panterce.

Osobiście dotknie bohaterów w Zamku Lubelskim,

objęty amnestią oprawców wyruszy w nieznane…

Żegnany gromadnie z ganku swego

myślami za Ojcem swym podąży.

Prochy jego na wschodzie

będzie szukał aż do śmierci swojej.

Ryngraf na pierś swą włoży,

a siepacze czerwoni wrzucą go w czeluście czarnego złota.

Nie złamią, zahartują mimo haniebnego towarzystwa.

Będąc ogrodnikiem, ukocha to co piękne,

a zakochan w wybrance swojej

będzie ją miłował aż poza jej śmierć.

Kto tak będzie samodzielnie poszukiwał prawdy w słowie?

Bo słowo było na początku

to niewypowiedziane,

a wypowiedziane słowem i ciałem się stało.

Pocznie córkę i nazwie ją Dar Boży.

Będzie ją kochał ponad życie,

ale surowo wychowa, przygotowując na przeciwności losu.

Zamieszka w mieście bez Boga,

a każdy, kto będzie przekraczał jego progi,

wyjdzie ubogacony mądrością gospodarza.

Kto tak pięknie będzie wierzył w złe i dobre duchy,

a ten, który posiądzie zaszczyt snu w jego dworze dźwięków,

przekona się na własnej skórze o istnieniu duchów.

Nawiedzony przez złodziei dalej będzie wierzył w człowieka,

acz wyciągnie wnioski z owego zdarzenia.

Ocalon przez Anioła Stróża na Policy

o przyjaciołach swych nigdy nie zapomni.

Kto przez wędrówki swoje po Polsce

dialekty w jeden ojczysty język tak pięknie połączy?

Nie ma narodu, regionu, wspólnoty bez ojczystego języka,

musimy dbać o niego.

Winni jesteśmy to przodkom naszym -

to najwyższa wartość, której nie możemy utracić... mawiał.

Zauroczon słowem będzie poszukiwał komunikacji międzyludzkiej

i demaskował tych, którzy nią manipulowali dla niecnych celów,

jednocześnie uznając, że każdy kontakt międzyosobowy ją posiada.

Na nowo odkryje stwierdzenie „być może” -

dla tych, co nie znają obcego języka.

Kto tak nisko będzie kłaniał się przechodniom,

oburącz ściskając dłoń powitania?

Głęboko patrzał w oczy, poszukiwał zrozumienia,

nie wywyższał się nigdy ponad bliźniego,

a rozmówców zalotnie prowokował do rozmówek…

Kto tak będzie pielęgnował kontakty z rodziną?

Znosił z pokorą cierpienie w tajemnicy swego serca?

Kto w samotności, poddając się zabiegom medycznym,

będzie mówił: „Generała żołnierz w gaciach nie powinien widzieć”.

Kto nie odmówi pomocy, a w ostateczności sam o nią poprosi?

Pocieszy, znajdując odpowiedni cytat w poezji?

Kto wypłynie na połów samotnie na jeziora Posejneli?

Czy pozostawiony obrazek Matki Boskiej będzie uszanowany?

Kto pokłoni się tak pięknie Ostrej Bramie?

Opowie o powstaniu sejneńskim?

Stanie w obronie języka polskiego na kresach?

Ujawni nienawiść i nacjonalizm nie tylko litewski?

Jednocześnie zachwyci się i zatroszczy o kulturę tego narodu.

Pochyli się starannie nad genezą słowa, które opisuje

narody i danego człowieka oraz czas, w którym żył.

Kto zaszlocha nad Augustowskim kamieniem w Gibach

i nie zapomni o innych rozsianych po świecie?

Kto przywiezie kindziuk lub napój rycerski Zalgirys,

który uderza w głowę niczym miecz litewski pod Grunwaldem?

Nie mówiąc już o alkoholu Suktinis,

który mylnie wypowiadany przez Polaków jako słowo plugawe

błyskawicznie podawany jest przez litewskich sprzedawców.

Zabraknie i nam od Pana świeżego sękacza lub słodkiego mrowiska.

Kto opowie o trudnej przyjaźni Herberta z Miłoszem?

Dogłębnie porówna ich spuściznę i dokonania?

Kto odwzajemni po stokroć to, co otrzymał?

Będzie cierpiał z powodu tego, co inni nie widzą?

Kto tak pięknie będzie się wzbraniał przed emeryturą i ciepłymi kapciami?

Będzie potrafił spożywać spokojnie obiad,

nawet ze śmiertelnymi wrogami.

Co pocznie lis, który zamieszkał w letniskowym domu Pana Walerego?

Górale pewno uschną z tęsknoty do niego.

Kto tak cicho odejdzie, pozostawiając to, co czekało na niego?

Czekam, dalej nie wierzę i proszę pokornie: nie zabieraj Go nam, Panie.

Wprawdzie wskrzesiłeś Go w nas, ale uwierz, to za mało.

Żegnany gromadnie z ukochanego Krakowa

wędrujesz w objęcia radości swej żony

oraz puchnących z dumy przodków Twoich.



Na Boga!!! Panie Profesorze Pisarku... Larum grają!!!

Wróg na progu Języka Polskiego stoi!

Waść po pióro nie sięgasz? Odpowiedzi nie dajesz?

Na pytanie z odsieczą nie ruszasz?

Co się z Waszmością stało?!

Jeno ból, żal i niemała spuścizna po Tobie zostaje.

A skoro nie ma cudu i, Panie Boże, nam Jego z martwych nie oddajesz,

to Ci dziękujemy, że ta polska Ziemia wydała nam tak wielkiego Syna.

Nie dziw się, że to dla nas i świata niepowetowana strata.

Cóż mi pozostaje? Jeno iść samemu w sercu z Panem Profesorem,

tak jak planowaliśmy – nad Morskie Oko.

Mój jedyny, kochany Mistrzu...

Kto teraz do mnie napisze:

„Drogi, kochany Panie Waldeczku”

Kto mnie zapyta: „Pijemy herbatkę? Ciasteczko?”

07.11.2017

Autor Fotografii Jan Stańczyk