a może by tak na karuzelę życia
zamknąć oczy i niech świat
zawiruje choćby przez chwilę
niech orbita w swej prędkości przyspieszy
rytm krążenia a później stanąć na szczycie planety
wpatrzonym w gwiazdy wspomnień świecących
własnym światłem wirujące jeszcze przez chwilę na niewidocznym
łańcuchu... zapraszam
Lecz za mnie śpiewają je wiosenne wargi ptasich treli.
Nie umiem już przed Tobą zginać kolan
a jednak zadane przez Ciebie
cierpienie zmusza mnie do klękania.
Nie spożywam chleba z Twojego stołu.
A jednak przenikasz mnie,
wilgocią zbliżającego się zmierzchu.
I tym ciepłym oddechem… jak dziś
przy mostku drewnianym w mroźny poranek.
Nie jestem misyjny
A jednak tak często razem rozmawiamy.
Tylko Ty potrafisz mówić do mnie i we mnie…
szmerem strumyka, pięknością wiosennego kwiatu,
szalonym tańcem motylim, siłą i mocą wiatru,
hukiem schodzącej obok mnie lawiny,
radością wyjścia z opresji i świadomością zagrożenia,
zachodem słońca nad Zawratem i ciszy zapadającej nocy.
I tym dzisiejszym bezsensownym towarzystwem trzmiela,
który obudzony gwiazdą zaranną w krainie śniegu
rozpaczliwie we mnie poszukiwał nektaru.
Kiedy dziś patrzę na siebie i moich rodaków
to wśród tych zamarzniętych Pięciu Stawów
rodzi się we mnie myśl taka…
U stóp moich naPęksowym Brzyzku leży Kornel Makuszyński,
Kornel, który miał rację, pisząc…,
Że szukamy po szerokim świecie tego, co jest bardzo blisko.
Nic dziwnego mój Panie, że nieśpieszno mi do wsi i miast
w który większość mieszkańców mieszka w domach wariatów.
Miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Wędrowny Kaznodzieja.
Te słowa kieruję do ludzi wszelakiej maści jak również do moich rodaków…, aby byli szafarzami języka polskiego, tajemnicy życia, zdrowia, rodziny, kultury chrześcijańskiej i skromnym acz uśmiechniętym obliczem Boga na tej ziemi (oczywiście jak trza komuś w mordę dać w duchu chrześcijańskim, to dać).
Dedykuję je także mojemu przyjacielowi herbu Doliwa w dziękczynieniu za jego przyjaźń i Nowozelandzki kapelusz wyprodukowany w Chinach.
I idę dalej w góry… szukać Tego, co jest bardzo blisko.