Moja i nie moja Ojczyzna
Może na początku była woda?
Nie słowo
Kwiaty pokazywały mi drogę
Szczęście z napotkania dzieci salamandry
Śmieszne ogromne plemniczki
żyją wśród kaczeńców u podnóża Tatr
i świadomość, że właśnie tędy
przemierzają kolejne pokolenia
upał a w żlebach jeszcze śnieg
a wszystko to otacza mnie muzyką ciszy
gwarem strumyka i spojrzeniem Twoich oczu
których nie widzę a wiem, że są
wszak tak miło z Tobą podróżować
ślady działalności człowieka
i radość uderzeń serca ze zdobytego szczytu
zachwyt nad pięknem
obojętnym majestatycznym i groźnym
zmienności niespodziewana
kilka minut z ukropu chłód i śnieg
jagódki proszą bym wrócił tu
zanim przyjdzie po nie niedźwiedź
i domek baby Jagi
która dalej czeka na Jasia i Małgosię
baranek o dużych ustach bez botoksu
kimże jesteśmy wobec mocy natury
taki był jest szlak którym dziś wędrowałem
a który przypominał uśmiechniętą babę piaskową
Dziękuję za wspólną podróż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz