piątek, 18 kwietnia 2014

Zmartwychwstanie

Całunem bieli okryte, ale życie kipi z niecierpliwością.
Dziwne to, że każde odejście jest zarazem przyjściem.
Zamieszkaniem we mnie nowym życiem i pamiętaniem,
a zarazem rozpamiętywaniem.
Czym większe oddalenie, tym większe przyciąganie.
Czymże jest przyjście mimo drzwi zamkniętych…
jak nie przenikaniem przez wzrok do wnętrza.
Wyobraźnia uruchamiana przez zmysły, kształty,
dźwięk, załamanie światła staje się rzeczywistością.
W każdym z nas jakiś talent, jakieś podobieństwo do Stwórcy.
Czym więcej podobieństwa, tym większa zawiść…
Niczym szala wagi, aby znaleźć punkt zerowy, gdzie plus, a gdzie minus?
Mówią, że życie to wieczna zabawa, teleturniej, uciecha…
Nie widzą walki, która odbywa się każdego ranka i wieczora.
Jakiej trzeba użyć siły, aby unieść nasze powieki?
Jakiego stróża mocy, by serce nie przestało bić?
Jaki jest wysiłek mięśni, aby podnieść lub opuścić kolosa?
A kiedy zabraknie tej materii, tej Golgoty
to przenikamy do innych i tak żyjemy do czasu
spotkania z Bogiem… niczym matrioszki.
Tak naprawdę wcale nie jest nas wielu,
bo byt z bytu wyrasta i zawsze ma szkliste oczy.
Z pyłu miłości jesteś i w pył miłości powrócisz.
Gdy myślę o Was… to za każdym razem zmartwychwstajecie we mnie
i przenikacie mnie, bez pukania, mimo braku drzwi i okien.
Każdy z nas ma jakieś rany, jakimś dziwnym trafem przebity bok.
Tym bardziej podobni jesteśmy do Zmartwychwstałego,
bo owo cierpienie również niezawinione.
…Uwierz we mnie, a nie bądź niedowiarkiem.
A jednak w tym sens głęboki.

Z życzeniami Wielkanocnymi
Włóczykij z tymi, których ja kocham, a Oni mnie miłują.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz