Zawoja Wełcza
Krętą drogą do Przełęczy Klekociny.
Wicher od Babiej czesze puste czupryny buków.
Kryształowe powietrze przenika moje płuca.
Zygmuntówka zamknięta, bo prywatna, więc nie czeka na wędrowca.
Wesoły śląski wilczek spragniony zabawy piszczącą piłką.
Samotna biała brzoza stanowi jedną całość z grzybnią śniegu.
Zamarznięte błoto zmieniło się w lustro, w którym przegląda się słońce.
Ze spróchniałego korzenia wyrasta grzyb oczekujący Wigilii.
Nieliczne sosny użyczają swoich złamanych gałęzi niczym wieszaka.
Na niebiosach pędzący rydwan.
Jałowiec taki prymasowski, papieski z niezapomnianymi widokami.
Drewniane kwiaty owocni buczyny.
Maleńkie schronisko tischnerowskie "W murowanej piwnicy".
Śmieszny podest widokowy z Babią Górą i Tatrami na wyciągnięcie ręki.
Zachmurzona gospodyni, świetnie gotująca, nie tylko kanie.
Dwoje urwisów biegunowo różnych
i uczynny gospodarz z wełnianą rycerską kolczugą.
Powrót z zimowego Pasma Jałowieckiego... w Zawoi, jesień.
Powtórzę po raz kolejny, że jesteś niesamowity, jedyny w swoim rodzaju. Uwielbiam góry i Twoją poezję.
OdpowiedzUsuń