słońce takie widzę po raz ostatni
zamknięty w świecie ostatnim
ginę wśród swoich nie przypadkiem
krew moja i moich kompanów
powtórnie przenika tę samą ziemię
podnoszą nas obce dłonie
widzę to z zaświatów
pozbawione sacrum moje ciało
dotykają je nie ci co je kochali
tak upokorzeni bezradni opuszczeni
a mówiłeś żołnierzu że powrócisz
przecież przysięgałeś zwierzchnikowi
nie ma ciebie przy wraku
wiem zdrajca nie wydał rozkazu
odważne serce nie zerwało się do lotu
ptaki katyńskie unoszą nasze szczątki
znów z naszych ubrań wiją swoje gniazda
list ostatni porzucony w ziemi samotnie
każdy przechodzień może znaleźć jakąś pamiątkę
a spychacze jak kiedyś w pośpiechu zacierają ślady
targowica jak dawniej sprzedaje prawdę
świat świadom wstrzymuje oddech nie chce kłopotu
szczątki nasze nieważne niekompletne
wędrują do cudzych łez i cudzych grobów
to nic że jesteście wstrząśnięci
podzielą was potem
trofea leżą niszczone porami roku
mgła otacza je mglistymi słowami
są narody którym trudno jest wyzbyć się cudzej własności
ludzie bez twarzy mają wiadomy rysopis
A wszystko to z niewiary w Ciebie Boże.
Autor Jan Stańczyk - Włóczykij