wtorek, 10 kwietnia 2018

Katyń 2010



słońce takie widzę po raz ostatni

zamknięty w świecie ostatnim

ginę wśród swoich nie przypadkiem

krew moja i moich kompanów

powtórnie przenika tę samą ziemię



podnoszą nas obce dłonie

widzę to z zaświatów

pozbawione sacrum moje ciało 

dotykają je nie ci co je kochali

tak upokorzeni bezradni opuszczeni



a mówiłeś żołnierzu że powrócisz

przecież przysięgałeś zwierzchnikowi

nie ma ciebie przy wraku

wiem zdrajca nie wydał rozkazu

odważne serce nie zerwało się do lotu



ptaki katyńskie unoszą nasze szczątki

znów z naszych ubrań wiją swoje gniazda

list ostatni porzucony w ziemi samotnie

każdy przechodzień może znaleźć jakąś pamiątkę

a spychacze jak kiedyś w pośpiechu zacierają ślady



targowica jak dawniej sprzedaje prawdę

świat świadom wstrzymuje oddech nie chce kłopotu

szczątki nasze nieważne niekompletne

wędrują do cudzych łez i cudzych grobów

to nic że jesteście wstrząśnięci

podzielą was potem



trofea leżą niszczone porami roku

mgła otacza je mglistymi słowami

są narody którym trudno jest wyzbyć się cudzej własności

ludzie bez twarzy mają wiadomy rysopis

A wszystko to z niewiary w Ciebie Boże.


Autor Jan Stańczyk - Włóczykij





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz