poniedziałek, 24 lutego 2014

Szlak zagubionych

Dziś szlak zagubionych
tych, którzy pozostali w Gorcach
jako zagadka niewyjaśniona.
I tych, którzy się znaleźli i odnaleźli w Gorcach.
Jak choćby legendarny żyjący Świetlik.
Cel to miejsce katastrofy lotniczej
z czasów drugiej wojny światowej.
Może uda mi się znaleźć tego pierwszego pilota
lub to, co po nim zostało.
…A może żyje szczęśliwy
w ramionach jakieś śwarnej gaździny.
Kolejna osoba poszukiwana to profesor UJ.
Dawny opozycjonista, u którego miałem okazję gościć
przed laty w jego górskiej siedzibie.
Kilka lat temu wyszedł z niej i ślad po nim zaginął.
Urocze Ochotnicze domy.
Pikuś był psem wolnym,
te zaś na uwięzi z wybieganą dróżką wokół siebie…
i tak można traktować przyjaciół.
Hardzi ludzie lubią harde psy.
Krowa bez świadomości, że jej poprzedniczki
nie tylko dawały mleko, ale ciężko pracowały w polu.
Rosa dziś pod nogami i z nieba,
ale i w oczach… tak, jakoś.
Zapomniane porzeczki wylądowały tam, gdzie
ich miejsce… Szkoda, że tak nie dzieje się z ludźmi
za wszelką cenę wdrapującymi się na nienależne stołki…
I oto mamy, co mamy… Polsko.
Jest pająk, który czeka na ofiarę.
Ale, ale żeby to miała być pszczoła?!
Co to, to nie… Komar, owszem lub natrętna mucha.
Poczułem się jak Szewczyk Dratewka,
ocalając jej życie.
Tutejszy staw potwierdził prawdę
…na samego kija nawet żaba nie bierze,
a co dopiero pstrąg.
Chrystus zafrasowany przydrożny
zwiastował golgotę górską.
Maszerowałem według busoli.
Aparat pierwszy raz przeszkadzał mi
w pokonywaniu chaszczy niczym w dżungli Amazońskiej.
Zdziwienie z napotkanego górala,
który przyznał, że poszukuje brata
zagubionego dzień wcześniej.
Więc dziś czwarty cel, znaleźć tubylca
…wszak sam pamiętam,
jak nocą zawierzając współwędrującym,
a rozkoszując się słowem,
zeszliśmy ze szlaku i tylko moje doświadczenie
i dobrodziejstwo sieci komórkowych pomogło nam
wybrnąć z opresji, a mogło być strach pomyśleć, co!
Ubłocony, w odległości stu metrów od celu,
po dwóch godzinach marszu i niemocy,
przebrnięcia zarośli, musiałem zawrócić
w poszukiwaniu innego wyjścia,
które okazało się również wymagające.
Zabliźnione ślady katastrofy na drzewach
prowadziły mnie niczym znaki drogowe,
poczułem się tropicielem.
Wreszcie przełęcz i wskazówki jak trafić do celu.
Miejsce robi wrażenie i ta cała historia. 
W czasie powrotu napotkany nastolatek
okazał się synem poszukującym ojca…
więc się przydałem, bo on również
pomylił świata strony,
powodem tego była
miłość, lęk, odpowiedzialność
i niemoc w oczekiwaniu na powrót taty.
Chłopiec pomknął na terenowym motocyklu.
Ja ze szczególną uwagą wpatrywałem się w kompas,
po wielokroć konfrontując go z mapą.
Hola!!! Brachu, patrz pod nogi,
wszak to piękna salamandra ukryta w zaroślach.
Jestem prawie w miejscu startu.
Napotykam szczęśliwą rodzinę tutejszego stolarza…
znalazł się wyczerpany, o własnych siłach, wpółprzytomny
powrócił do domu... Pomyślę, wyszedł tylko na chwilę na grzyby.
Więc plan zrealizowany 50/50, góral żyje, samolot znalazłem.
Wędrując nie napotkałem ani bohatera wojennego,
ni powojennego, lecz w sercu ich odnalazłem
Niesamowite!!! Pszczoła na mojej szybie,
przyleciała podziękować? Pożegnać się?
A może to nie pszczoła…?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz