a może by tak na karuzelę życia zamknąć oczy i niech świat zawiruje choćby przez chwilę niech orbita w swej prędkości przyspieszy rytm krążenia a później stanąć na szczycie planety wpatrzonym w gwiazdy wspomnień świecących własnym światłem wirujące jeszcze przez chwilę na niewidocznym łańcuchu... zapraszam
czwartek, 31 grudnia 2020
Taniec
środa, 16 grudnia 2020
Elegia dla Marka Nowaka
sobota, 14 listopada 2020
Pokuta
kochaj mnie choć jam
liść ostatni na gałęzi jesiennej
paw z szafirowym ogonem
judasz z dłońmi pełnymi srebrników
młot kowalski w kuźni
kieszeń skąpca dziurawa
miś koala z przymrużonym oczkiem
Syzyf toczący kulę
bachor domagający się cyca
komar bez wyczucia
kochaj bom przecie nie taki najgorszy
czwartek, 22 października 2020
Diabli to nadali
Kiedym na świat przyszedł
diabli to nadali
tuż przy mej kołysce
czarci sobie stali
Anioł święty w bieli
ręce załamywał
bom przybywał wtedy
gdy są lenne żniwa
Gdym się ledwo wydarł
z czeluści otchłani
nic mnie nie pytając
imię mi nadali
Święci na mnie patrzą
ze sklepień kościoła
a mnie jakiś facet
do świętości woła
Pomyślałem wówczas
żem królewicz mały
bo mi wtedy ręce
tetrą powiązali
Całkiem bez mej woli
i wolności wszelkiej
do szkoły zabrali
franią umysł prali
Owszem byłem święty
poprzez lata długie
aż żem się zapatrzył
w pewne nogi smukłe
A gdym się otrząsnął
późna była pora
bo mnie wbrew mej woli
zabrali do woja
Wojo było marne
pełne trepów trupich
a jeden czy drugi
to był strasznie głupi
Zaraz po wojaczce
przyszła błoga chwila
bo urwało piętę
w pomniku Lenina
Gdy komuchy ledwo
otrzęsły się z trwogi
nasza Solidarność
wstała na dwie nogi
Blok się wnet posypał
runął z wielkim hukiem
a najwięcej przez to:
ubogim dał w dupę
Ręce które kradły
w gwiazdy się przybrały
i wszystko co cenne
zaraz rozsprzedały
Ojczyznę nabyła
spekulantów zgraja
potomkom judaszy
nie raz nas sprzedała
A gdym z kolan wstawał
to na moim grzbiecie
siedział sam lucyfer
w tęczowym berecie
Odtąd rzesze opętanych
zamiast mięsa żre banany
dzisiaj człowiek się nie liczy
bożkiem teraz zwierz na smyczy
Jakby tego było mało
trwale swe maluje ciało
teraz każdy kto się nudzi
tuszem skórę swoją brudzi
Męskość dzisiaj jest ta sama
tylko w kupie umazana
tym kobiety poruszone
babę biorą se za żonę
Wolność dzisiaj taka wielka
że na miłość jest zamknięta
a normalność pochowana
przez psychicznych wyśmiewana
Oświeceni w pełnej krasie
podbijają ciemną masę
masa teraz już podbita
krzyczy dajcie nam srebrnika
Szatan rączki swe zaciera
rzesze fanów swoich zbiera
do kościoła się dobiera
i już żniwo swoje zbiera
Archaniołów morze całe
ze zdziwienia oniemiałe
kiedyś pewnie się też wkurzy
zatem dojdzie wnet do burzy
Pan Bóg patrzy
jednym okiem
lud zmądrzeje
przyjdę potem
W międzyczasie człowiek
się napłodził dzieci
patrzeć a tu wnuk za wnukiem
na kolana leci
Zatem już niewiele
życia mi zostało
a ciało wciąż woła
mało mało mało
Czasem człowiek nie wie
jak ten czas ucieka
diabli w nim szaleją
Pan Bóg człeka czeka.
Widzę to z oddali
kołyska już czeka
anioł jak stał stoi
pewnie duszy czeka.
Mądry ten
co wierzył
w Boga
nie w człowieka
niedziela, 20 września 2020
Niezłomni
A kiedy dzieci morderców robiły kariery,
Oni palili znicze pod spłowiałym zdjęciem.
A kiedy mordercy kupowali innych za powszednie rzeczy,
Oni leżeli w bezimiennym błocie.
A kiedy mordercy kształtowali nasze dzieci,
Oni nie chcieli mieć tak zwanego świętego spokoju.
A dziś potomkowie morderców podcinają Twoje korzenie,
Bo miałeś czelność wydobyć z ziemi ich martwe sumienie.
Idą Cię kupić za zerwane z Twego pola kwiecie,
Bo najlepiej rozdaje się to, co należy do Ciebie.
Tak czynią i dziś hitlerowskie stalinowskie dzieci,
Tworząc tym samym nową rasę niewolników na świecie.
Wiersz dedykowany stryjowi Aleksandrowi
leżącemu w bezimiennym grobie
gdzieś w Charkowskim błocie.
/>
poniedziałek, 31 sierpnia 2020
Obieg zamknięty
Przed snem woda płonie miłością do ziemi
fale wydają ostatnie tchnienie wracając skąd przybyły
po zachodzie słońca wiatr życia cichnie
ustępując innej rzeczywistości erze księżyca
wszystko to jest obiegiem zamkniętym
z miłości jestem
poniedziałek, 13 kwietnia 2020
Pandemia
widziałem przez okno
widziałem bo stałem
po dobrej stronie światła
czyli jest nadzieja
piątek, 7 lutego 2020
Kraty
Nie zazdroszczę Ci Twoich snów
Ni lęku kto zapuka do Twych drzwi
Ciągle uciekasz to Twoja kara.
Dobrowolność pozostania za kratami
To większa wolność niż zniewolenie
Polaryzacja naszych światów niezbędna.
Między nami przestrzeń która przeszkadza
To co nierealne bardzo realne
Kraty to nie tylko więzienie.
Idziesz w świat ale chcesz żeby ktoś myślał
Chcesz zatrzymać czas to tęsknij
Zło maleje gdy czuje się ścigane.
Największy niepokój to święty spokój
Życie ucieka tym którzy kurczowo je trzymają
Pozostaw po sobie nić pokoleń.
To konieczne aby się wspiąć do nieba
I złapać je w sieci miłości
Bo niebo też ma kraty.