niedziela, 8 grudnia 2013

Wiedźma nostalgia powtarza, że zabrała mi kawałek serca

Moja nie moja ojczyzna

Dziś zapraszam Was na szlaki Słowińskie.
Na plaże bezkresne… piaski, które masują stopy
nieprzyzwyczajone do bosej wielokilometrowej podróży
i fale, które je chłodzą.
Przypływ i odpływ niczym nasze życie, emocje.
Dziś przednie towarzystwo z wysokiego szczebla.
Pierwszy raz to nie ja podróżując pokazuję innym świat
lecz jestem uważnym słuchaczem.
Wspomnienie Wilków, które lubią pełnię księżyca
i troska o stan wybrzeża.
Podobnie widzimy, odczuwamy, myślimy.
Dziękuję Pani za niteczkę siebie we mnie.
Młode wróbelki opowiadają mi, że chcą odlecieć
z pięknych okolic a zamieszkać w grodzie Kraka,
który daje perspektywy i utratę zdrowia.
Gwiazda centralna dziś praży niemiłosiernie.
Oddycham głęboko bryzą od morza
niosącą małe kryształki piasku niczym brylanty
wprost do mego serca.
Żagle w oddali i blask fal… czy to my, kochanie?
Pozdrawiam Cię bracie po drugiej stronie Bałtyku.
To wstyd mości panowie, że Polak szuka szczęścia
na obczyźnie i jak powiada tam jest normalnie.
Czy to powolny powtórny rozbiór Polski?
Tyle odcieni zieleni, różnobarwne kamyczki
a ten niczym sklepienie niebieskie,
w nim planeta małego księcia i oswojenie.
Muszelka, która stworzyła własną wydmę,
że aż moje farby wołają z oddali.
Syrenki morskie w cywilnych ciuchach
uwierzcie, w wodzie wyrastają im płetwy.
Najnowszy model piór do wycieraczek.
Śmieszna sieweczka obrożna, która udaje ranną
tylko po to, by mnie odwieść od swojego gniazda.
Ślady żmii, którą porwał ptak w nieznane; że się nie bał.
Wzruszenie z napotkanej maluteńkiej jaszczureczki.
Przepiękne trawy i ich kwiecistość, zapach igliwia, które leczy płuca.
Gdzie ja jestem? W górach?
Kosodrzewina wyjątkowo urodziwa… podobna do tej na Pilsku.
Połoniny piaszczyste, które co roku inaczej są ułożone,
niczym sezonowa wystawa sklepowa.
I te ludzkie wyznania patykiem na piasku pisane.
Mokradła i miły bosy spacer po kałuży torfowiska.
Wschody i zachody zapierające dech w piersiach.
Ta żaglówka we mgle podążająca na przywitanie dnia,
jak nasze poszukiwanie prawdy.
Na niebie taniec bociani, grzywaczy i ptasie nutki.
Lasy pełne jagód, grzybów, zwierzyny wszelakiej.
Wędkarze wyciągają taką rybę.
Rybacy zaś opowiadają historie ze łzami w oczach
o szkwale, który pochłonął dzieci i o bezsilność
ich kutrów wobec żywiołu.
W Gardnie przy jeziorze diabelski kamień.
Pająk, zbiera perełki rosy o świcie.
Choinka w anielskich włosach, czyżby święta?
Hołd dla ludzi, którzy stracili wolność
by nie stacjonowały tu pod wydmami wojska rakietowe,
niosące na swych głowicach broń jądrową.
Dziś są tu grzyby, ale nie radioaktywne
i niczym leśni żołnierze pilnują tego miejsca.
Druty kolczaste, które zawsze źle się kojarzą.
Swoją drogą tamci chcieli naszej zagłady
ale czy dzisiaj są obrońcy i gdzie?
Czołpińska Latarnia morska to wszystko widziała
i dziś mruga do mnie jak gdyby nigdy nic.
Opuszczam te piękne okolice a wiedźma nostalgia
powtarza, że zabrała mi kawałek serca bym tutaj powrócił.
Powrócę do tych domów strzechą pokrytych
i pieców chlebowych pachnących dłońmi miłości.
A to wszystko i jeszcze więcej
w Słowińskim Parku Narodowym.
Bo tam gdzie się pojawiamy… tam jest świat.
Tam zaś gdzie byliśmy… on żyje w nas.
Tam gdzie nas nie było… tam jest świat,
który na nas czeka…, ale nie ma go w nas.
Dziękuję za wspólną wędrówkę.




1 komentarz: