a może by tak na karuzelę życia zamknąć oczy i niech świat zawiruje choćby przez chwilę niech orbita w swej prędkości przyspieszy rytm krążenia a później stanąć na szczycie planety wpatrzonym w gwiazdy wspomnień świecących własnym światłem wirujące jeszcze przez chwilę na niewidocznym łańcuchu... zapraszam
piątek, 11 sierpnia 2017
Orwellowski ogród
Zima była nijaka
ogólnie spóźniona
wiosną przyleciała sikorka Lucynka
domek czekał już od jesieni
Iudzie w biały dzień
zamordowali drzewo
które było własnością drozdów
drozdy dokonały zewnętrznej inwazji
na domek Lucynki
wyniosła się gdzie indziej
sroka przegnała drozdy
sama nie zamieszkała
wiśnia mimo złych prognoz
zaowocowała obficie
nocą nieznani sprawcy
ukradli jej owoce
tego roku pierwszy raz w życiu
róże nie wydały na świat kwiatów
ani ta od pączków
ani ta na płocie
dziwne
złota rybka umarła
nie spełni już więcej życzeń
gęś domowa stała się panią na włościach
przybrała się w pychę oraz pawie piórka
pokazując swoje prawdziwe oblicze
spuszczona z łańcucha zobowiązań
opuściła swoje zdumione pisklę
tak po prostu po angielsku
nie bacząc na jej uczucia
żyła z orłem
wybrała gęsiora
cóż mezalians
z czasem pokazuje różnice
tak to bywa
że opuszczający innych
dalej żyją ich światłem
naśladując ich obficie
nie zdają sobie sprawy
że to kim dzisiaj są
zawdzięczają nie tyle sobie
co tym których opuścili
ale to tylko do czasu
aż inni się zorientują
że to kradzione światło
latem przyleciały inne ptaki
które z miłości do bliźniego
odnowiły płot ogródka
nie wiedząc
że w tym ogrodzie
miłość już dawno nie mieszka
ot taka dziwna ogrodowa historia
o miłości jednostronnej
która ma swój kres
gdy przestają kwitnąć róże
Autor
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz