Wybacz, że mi nie śpieszno do Ciebie…
Nie to, żebym nie wierzył w Ciebie i w istnienie raju
oraz w sprawiedliwy świat,
ale ta namiastka, którą mam na co dzień,
zupełnie mi wystarcza
tyle jeszcze oddechów we mnie
tylu ludzi do pokochania i ten śnieg prosto w twarz
słyszę górski mróz trzaskający w ciszy
właśnie teraz widzę to, co wyczuwają psie nosy
a po śladach tych wiem, że nie jestem tu sam
kompan mej podróży
tak samo wystraszony mocą natury jak ja
i te rakiety, które cudownie unoszą mnie na powierzchni puchu
czym dalej, tym większa utrata sił… zupełnie jak w życiu
aż do bólu wibrującym moimi mięśniami bezwolnie
usiądę pod szałasem, zjem twardą jak kamień czekoladę
ogrzeję ręce nowoczesnością i łyk ciepłej herbaty
może dojdę o własnych siłach do schroniska
niech ratownicy górscy spokojnie ogrzewają w blasku ognia swoje twarze
i ta przestroga, nie oglądaj się za siebie
jednak muszę, bo tam kurtyna Tatr zamyka dzisiejszy dzień
gwiazdy na niebie niczym robaczki świętojańskie oświetlają drogę
schronisko z zasmarkanym dachem… powoli odtajam.
Czekałem na taką zimę…
niczym dziecko z noskiem w szybie okiennej na pierwszy śnieg.
Jest coś majestatycznego w tym powolnym opadaniu
w bieli topienia na dłoni i ta koronkowa tkanina mrozu,
która powstaje na pograniczu ciepła i zimna… pary, wody, lodu.
Dobrze jest przejść szlaki w czterech porach roku
tylko z tą różnicą, że te zimowe wymagają większej kondycji,
a czas przejścia trzykrotnie wydłuża się w nas.
a może by tak na karuzelę życia zamknąć oczy i niech świat zawiruje choćby przez chwilę niech orbita w swej prędkości przyspieszy rytm krążenia a później stanąć na szczycie planety wpatrzonym w gwiazdy wspomnień świecących własnym światłem wirujące jeszcze przez chwilę na niewidocznym łańcuchu... zapraszam
sobota, 28 grudnia 2013
środa, 25 grudnia 2013
Narodziny
Witaj kochany wnuczku
Boćki dla mnie bardzo łaskawe
Człowiek nazywa to, co go otacza
W ten sposób próbuje oswoić rzeczywistość
I ta niemoc, wysiłek trwają od pokoleń
Najpierw, aby wydobyć krzyk, a następnie wydobyć siebie
A to, co nazywa, przyjmuje jako własność
Ale nie on jest stwórcą pierwotnej miłości.
Przyszedłeś, kiedy u nas wiosna,
w górach właśnie przez tę pierwotną miłość
wybiły się ponad śnieg krokusy.
To, co uśpione powoli budzi się
i uśmiecha się pąkami do słonka i rosy.
Niedźwiadki właśnie rozprostowują zastane stawy
A świstak wietrzy swym śmiesznym noskiem
początek tej pierwotnej miłości.
To nie człowiek inspiruje tę iskierkę tchnienia,
która mówi do roślinki: zacznij żyć.
Człowiek może jedynie przenosić życie
bardziej lub mniej godziwie.
Wiesz, Tato… to ja do Ciebie mówię
w myślach mojego kochanego dziadka.
Twój syn Jasiu.
Dziękuję, że tak dbasz o rzeczy doczesne,
ale chciałem Ci powiedzieć, one mniej ważne,
od ciepła Twojej dłoni i czasu spędzonego z Tobą.
Uśmiechu akceptacji i podziwu na Twojej twarzy.
Kochaj moją Mamusię bezwarunkowo i bezgranicznie,
a jej krzyk przed wydaniem mnie na świat...
niech Ci towarzyszy przez resztę życia,
jako zadanie zrozumienia tej pierwotnej miłości.
Nie wychowuj mnie na żołnierza, ale bardziej na dżentelmena,
pokazuj różnorodność i piękno tego świata.
Swą miłością staraj się zbliżyć jak najbliżej do tej pierwotnej...
a to zbliżenie tak trudne niczym zbliżenie się do gwiazdy.
Ochraniaj nas, ale pamiętaj… z moim poczęciem
począł się mój Anioł Stróż, a dziś również się on narodził,
więc pozwól być mu moim bodyguardem.
On to uczynił pod moim noskiem to małe wgłębienie,
abym zapomniał skąd przybywam i rozsnuł we mnie
białą nić, w którą inni ludzie będą wplatać swe nici
czyniąc z niej koloryt niepowtarzalny.
A moje rodzeństwo niech mi wybaczy, że przeciągam
na siebie kawałek kołdry miłości, która należała kiedyś tylko do nich.
Mamusiu, dziś napiłem się pierwszego napoju życia, siary.
Nie był to najprzyjemniejszy smak… ufam, że po nim nastąpią lepsze.
Daj mi Mamo z tym napojem ukojenie Twojej piersi,
zapach Twojego ciała, które było mi pierwszym domem.
Daj Miłość, uśmiechu, igraszek, empatię, troskę, wiernego towarzysza.
Kochaj mojego Tatę i poszukuj razem z nim tej pierwotnej miłości,
którą różnie człowiek nazywa, a dzięki której jestem dla Was darem i zadaniem.
Dziękuję tej miłości pierwotnej,
która przez myśli dziadka mogła trafić do waszych serc i umysłu.
Teraz po śmiesznym, ale i irytującym ważeniu, mierzeniu i tym podobnym
zasnę, a słowa moje wypłyną, jako łza wędrująca ku ziemi po policzku Mojego dziadka.
Wnusiu, niech dobry Bóg Cię strzeże, byś swą radością rozbrajał wszystkie miny świata.
Ja Ci błogosławię na tej krótkiej drodze, którą ktoś kiedyś nazwał życiem.
Boćki dla mnie bardzo łaskawe
Człowiek nazywa to, co go otacza
W ten sposób próbuje oswoić rzeczywistość
I ta niemoc, wysiłek trwają od pokoleń
Najpierw, aby wydobyć krzyk, a następnie wydobyć siebie
A to, co nazywa, przyjmuje jako własność
Ale nie on jest stwórcą pierwotnej miłości.
Przyszedłeś, kiedy u nas wiosna,
w górach właśnie przez tę pierwotną miłość
wybiły się ponad śnieg krokusy.
To, co uśpione powoli budzi się
i uśmiecha się pąkami do słonka i rosy.
Niedźwiadki właśnie rozprostowują zastane stawy
A świstak wietrzy swym śmiesznym noskiem
początek tej pierwotnej miłości.
To nie człowiek inspiruje tę iskierkę tchnienia,
która mówi do roślinki: zacznij żyć.
Człowiek może jedynie przenosić życie
bardziej lub mniej godziwie.
Wiesz, Tato… to ja do Ciebie mówię
w myślach mojego kochanego dziadka.
Twój syn Jasiu.
Dziękuję, że tak dbasz o rzeczy doczesne,
ale chciałem Ci powiedzieć, one mniej ważne,
od ciepła Twojej dłoni i czasu spędzonego z Tobą.
Uśmiechu akceptacji i podziwu na Twojej twarzy.
Kochaj moją Mamusię bezwarunkowo i bezgranicznie,
a jej krzyk przed wydaniem mnie na świat...
niech Ci towarzyszy przez resztę życia,
jako zadanie zrozumienia tej pierwotnej miłości.
Nie wychowuj mnie na żołnierza, ale bardziej na dżentelmena,
pokazuj różnorodność i piękno tego świata.
Swą miłością staraj się zbliżyć jak najbliżej do tej pierwotnej...
a to zbliżenie tak trudne niczym zbliżenie się do gwiazdy.
Ochraniaj nas, ale pamiętaj… z moim poczęciem
począł się mój Anioł Stróż, a dziś również się on narodził,
więc pozwól być mu moim bodyguardem.
On to uczynił pod moim noskiem to małe wgłębienie,
abym zapomniał skąd przybywam i rozsnuł we mnie
białą nić, w którą inni ludzie będą wplatać swe nici
czyniąc z niej koloryt niepowtarzalny.
A moje rodzeństwo niech mi wybaczy, że przeciągam
na siebie kawałek kołdry miłości, która należała kiedyś tylko do nich.
Mamusiu, dziś napiłem się pierwszego napoju życia, siary.
Nie był to najprzyjemniejszy smak… ufam, że po nim nastąpią lepsze.
Daj mi Mamo z tym napojem ukojenie Twojej piersi,
zapach Twojego ciała, które było mi pierwszym domem.
Daj Miłość, uśmiechu, igraszek, empatię, troskę, wiernego towarzysza.
Kochaj mojego Tatę i poszukuj razem z nim tej pierwotnej miłości,
którą różnie człowiek nazywa, a dzięki której jestem dla Was darem i zadaniem.
Dziękuję tej miłości pierwotnej,
która przez myśli dziadka mogła trafić do waszych serc i umysłu.
Teraz po śmiesznym, ale i irytującym ważeniu, mierzeniu i tym podobnym
zasnę, a słowa moje wypłyną, jako łza wędrująca ku ziemi po policzku Mojego dziadka.
Wnusiu, niech dobry Bóg Cię strzeże, byś swą radością rozbrajał wszystkie miny świata.
Ja Ci błogosławię na tej krótkiej drodze, którą ktoś kiedyś nazwał życiem.
wtorek, 24 grudnia 2013
Boże Narodziny
Stajenka i zatrzymanie
A w nim całe pokolenia
Zapach siana i niemowlęcia
Bezradność i oczekiwanie
I ta wolność wyboru
Pokłonić się niemowlęciu
Czy nie… a jeżeli tak
jakbyś się pokłonił całemu światu
bo to nie tylko narodziny Boga człowieka
lecz i jego anioła stróża.
Zatańczmy w rytm kołyski
Nad cudem życia, który pozwala
przetrwać nam w dzieciach.
I wszystkich, którzy zaszczycą nas
tak jak myśmy kiedyś to uczyniliśmy
I te włosy anielskie dotykające bombki twarz
I te świece w oczach naszych
Falujące zapachami nasze stoły
a w nim cały świat i zatrzymanie.
Pod choinką prezent… To TY, prawda?
A w nim całe pokolenia
Zapach siana i niemowlęcia
Bezradność i oczekiwanie
I ta wolność wyboru
Pokłonić się niemowlęciu
Czy nie… a jeżeli tak
jakbyś się pokłonił całemu światu
bo to nie tylko narodziny Boga człowieka
lecz i jego anioła stróża.
Zatańczmy w rytm kołyski
Nad cudem życia, który pozwala
przetrwać nam w dzieciach.
I wszystkich, którzy zaszczycą nas
tak jak myśmy kiedyś to uczyniliśmy
I te włosy anielskie dotykające bombki twarz
I te świece w oczach naszych
Falujące zapachami nasze stoły
a w nim cały świat i zatrzymanie.
Pod choinką prezent… To TY, prawda?
czwartek, 12 grudnia 2013
Wnuczku
Witaj Wnuczku
Dzieci z betonowych lasów przychodzą kiedy chcą
i choć oczekiwane, to bywają zaskoczeniem
dla rodziców z betonowych lasów
zabieganych w ciągłym pośpiechu
za betonowym chlebem…
Ale Kochanie :) uwierz, gdzieś jest inny świat
o przepięknym sklepieniu niebieskim.
Czasem, który nigdzie się nie śpieszy i zostawia
ślady na piaszczystej ziemi.
Ze zwierzętami dorastającymi razem z dziećmi.
Kwiatami, które budzą swym zapachem małe oseski.
Z czterema porami roku następującymi powoli po sobie.
Bocianami przynoszącymi dobre wieści.
Z sówką na poddaszu symbolizującą mądrość.
Słuchaj pieśni róży wiatrów i
więcej nie pragnij niż Ci daje świat.
Żyj zgodnie z naturą i bądź ciekawym życia.
Łap ze swym ojcem ryby w czystych rzekach.
Tak jak on czynił to ze swoim dziadkiem.
Przytulaj się bez względu na wiek do piersi swojej matki.
Kochaj naszą Ojczyznę i nie opuszczaj jej w potrzebie.
Bądź szczęśliwym starszym bratem i odważnym mężczyzną.
Wierz w bajki, które rodzą w człowieku dobre pragnienia,
a z nich powstają marzenia, które pozwalają góry przenosić
i znajdować miłość tam, gdzie inni myślą, że jej nie ma.
Witam Cię ze wzruszeniem na progu życia...
Tak… „Dom tam, gdzie serce Twoje”
Dzieci z betonowych lasów przychodzą kiedy chcą
i choć oczekiwane, to bywają zaskoczeniem
dla rodziców z betonowych lasów
zabieganych w ciągłym pośpiechu
za betonowym chlebem…
Ale Kochanie :) uwierz, gdzieś jest inny świat
o przepięknym sklepieniu niebieskim.
Czasem, który nigdzie się nie śpieszy i zostawia
ślady na piaszczystej ziemi.
Ze zwierzętami dorastającymi razem z dziećmi.
Kwiatami, które budzą swym zapachem małe oseski.
Z czterema porami roku następującymi powoli po sobie.
Bocianami przynoszącymi dobre wieści.
Z sówką na poddaszu symbolizującą mądrość.
Słuchaj pieśni róży wiatrów i
więcej nie pragnij niż Ci daje świat.
Żyj zgodnie z naturą i bądź ciekawym życia.
Łap ze swym ojcem ryby w czystych rzekach.
Tak jak on czynił to ze swoim dziadkiem.
Przytulaj się bez względu na wiek do piersi swojej matki.
Kochaj naszą Ojczyznę i nie opuszczaj jej w potrzebie.
Bądź szczęśliwym starszym bratem i odważnym mężczyzną.
Wierz w bajki, które rodzą w człowieku dobre pragnienia,
a z nich powstają marzenia, które pozwalają góry przenosić
i znajdować miłość tam, gdzie inni myślą, że jej nie ma.
Witam Cię ze wzruszeniem na progu życia...
Tak… „Dom tam, gdzie serce Twoje”
niedziela, 8 grudnia 2013
Wiedźma nostalgia powtarza, że zabrała mi kawałek serca
Moja nie moja ojczyzna
Dziś zapraszam Was na szlaki Słowińskie.
Na plaże bezkresne… piaski, które masują stopy
nieprzyzwyczajone do bosej wielokilometrowej podróży
i fale, które je chłodzą.
Przypływ i odpływ niczym nasze życie, emocje.
Dziś przednie towarzystwo z wysokiego szczebla.
Pierwszy raz to nie ja podróżując pokazuję innym świat
lecz jestem uważnym słuchaczem.
Wspomnienie Wilków, które lubią pełnię księżyca
i troska o stan wybrzeża.
Podobnie widzimy, odczuwamy, myślimy.
Dziękuję Pani za niteczkę siebie we mnie.
Młode wróbelki opowiadają mi, że chcą odlecieć
z pięknych okolic a zamieszkać w grodzie Kraka,
który daje perspektywy i utratę zdrowia.
Gwiazda centralna dziś praży niemiłosiernie.
Oddycham głęboko bryzą od morza
niosącą małe kryształki piasku niczym brylanty
wprost do mego serca.
Żagle w oddali i blask fal… czy to my, kochanie?
Pozdrawiam Cię bracie po drugiej stronie Bałtyku.
To wstyd mości panowie, że Polak szuka szczęścia
na obczyźnie i jak powiada tam jest normalnie.
Czy to powolny powtórny rozbiór Polski?
Tyle odcieni zieleni, różnobarwne kamyczki
a ten niczym sklepienie niebieskie,
w nim planeta małego księcia i oswojenie.
Muszelka, która stworzyła własną wydmę,
że aż moje farby wołają z oddali.
Syrenki morskie w cywilnych ciuchach
uwierzcie, w wodzie wyrastają im płetwy.
Najnowszy model piór do wycieraczek.
Śmieszna sieweczka obrożna, która udaje ranną
tylko po to, by mnie odwieść od swojego gniazda.
Ślady żmii, którą porwał ptak w nieznane; że się nie bał.
Wzruszenie z napotkanej maluteńkiej jaszczureczki.
Przepiękne trawy i ich kwiecistość, zapach igliwia, które leczy płuca.
Gdzie ja jestem? W górach?
Kosodrzewina wyjątkowo urodziwa… podobna do tej na Pilsku.
Połoniny piaszczyste, które co roku inaczej są ułożone,
niczym sezonowa wystawa sklepowa.
I te ludzkie wyznania patykiem na piasku pisane.
Mokradła i miły bosy spacer po kałuży torfowiska.
Wschody i zachody zapierające dech w piersiach.
Ta żaglówka we mgle podążająca na przywitanie dnia,
jak nasze poszukiwanie prawdy.
Na niebie taniec bociani, grzywaczy i ptasie nutki.
Lasy pełne jagód, grzybów, zwierzyny wszelakiej.
Wędkarze wyciągają taką rybę.
Rybacy zaś opowiadają historie ze łzami w oczach
o szkwale, który pochłonął dzieci i o bezsilność
ich kutrów wobec żywiołu.
W Gardnie przy jeziorze diabelski kamień.
Pająk, zbiera perełki rosy o świcie.
Choinka w anielskich włosach, czyżby święta?
Hołd dla ludzi, którzy stracili wolność
by nie stacjonowały tu pod wydmami wojska rakietowe,
niosące na swych głowicach broń jądrową.
Dziś są tu grzyby, ale nie radioaktywne
i niczym leśni żołnierze pilnują tego miejsca.
Druty kolczaste, które zawsze źle się kojarzą.
Swoją drogą tamci chcieli naszej zagłady
ale czy dzisiaj są obrońcy i gdzie?
Czołpińska Latarnia morska to wszystko widziała
i dziś mruga do mnie jak gdyby nigdy nic.
Opuszczam te piękne okolice a wiedźma nostalgia
powtarza, że zabrała mi kawałek serca bym tutaj powrócił.
Powrócę do tych domów strzechą pokrytych
i pieców chlebowych pachnących dłońmi miłości.
A to wszystko i jeszcze więcej
w Słowińskim Parku Narodowym.
Bo tam gdzie się pojawiamy… tam jest świat.
Tam zaś gdzie byliśmy… on żyje w nas.
Tam gdzie nas nie było… tam jest świat,
który na nas czeka…, ale nie ma go w nas.
Dziękuję za wspólną wędrówkę.
Dziś zapraszam Was na szlaki Słowińskie.
Na plaże bezkresne… piaski, które masują stopy
nieprzyzwyczajone do bosej wielokilometrowej podróży
i fale, które je chłodzą.
Przypływ i odpływ niczym nasze życie, emocje.
Dziś przednie towarzystwo z wysokiego szczebla.
Pierwszy raz to nie ja podróżując pokazuję innym świat
lecz jestem uważnym słuchaczem.
Wspomnienie Wilków, które lubią pełnię księżyca
i troska o stan wybrzeża.
Podobnie widzimy, odczuwamy, myślimy.
Dziękuję Pani za niteczkę siebie we mnie.
Młode wróbelki opowiadają mi, że chcą odlecieć
z pięknych okolic a zamieszkać w grodzie Kraka,
który daje perspektywy i utratę zdrowia.
Gwiazda centralna dziś praży niemiłosiernie.
Oddycham głęboko bryzą od morza
niosącą małe kryształki piasku niczym brylanty
wprost do mego serca.
Żagle w oddali i blask fal… czy to my, kochanie?
Pozdrawiam Cię bracie po drugiej stronie Bałtyku.
To wstyd mości panowie, że Polak szuka szczęścia
na obczyźnie i jak powiada tam jest normalnie.
Czy to powolny powtórny rozbiór Polski?
Tyle odcieni zieleni, różnobarwne kamyczki
a ten niczym sklepienie niebieskie,
w nim planeta małego księcia i oswojenie.
Muszelka, która stworzyła własną wydmę,
że aż moje farby wołają z oddali.
Syrenki morskie w cywilnych ciuchach
uwierzcie, w wodzie wyrastają im płetwy.
Najnowszy model piór do wycieraczek.
Śmieszna sieweczka obrożna, która udaje ranną
tylko po to, by mnie odwieść od swojego gniazda.
Ślady żmii, którą porwał ptak w nieznane; że się nie bał.
Wzruszenie z napotkanej maluteńkiej jaszczureczki.
Przepiękne trawy i ich kwiecistość, zapach igliwia, które leczy płuca.
Gdzie ja jestem? W górach?
Kosodrzewina wyjątkowo urodziwa… podobna do tej na Pilsku.
Połoniny piaszczyste, które co roku inaczej są ułożone,
niczym sezonowa wystawa sklepowa.
I te ludzkie wyznania patykiem na piasku pisane.
Mokradła i miły bosy spacer po kałuży torfowiska.
Wschody i zachody zapierające dech w piersiach.
Ta żaglówka we mgle podążająca na przywitanie dnia,
jak nasze poszukiwanie prawdy.
Na niebie taniec bociani, grzywaczy i ptasie nutki.
Lasy pełne jagód, grzybów, zwierzyny wszelakiej.
Wędkarze wyciągają taką rybę.
Rybacy zaś opowiadają historie ze łzami w oczach
o szkwale, który pochłonął dzieci i o bezsilność
ich kutrów wobec żywiołu.
W Gardnie przy jeziorze diabelski kamień.
Pająk, zbiera perełki rosy o świcie.
Choinka w anielskich włosach, czyżby święta?
Hołd dla ludzi, którzy stracili wolność
by nie stacjonowały tu pod wydmami wojska rakietowe,
niosące na swych głowicach broń jądrową.
Dziś są tu grzyby, ale nie radioaktywne
i niczym leśni żołnierze pilnują tego miejsca.
Druty kolczaste, które zawsze źle się kojarzą.
Swoją drogą tamci chcieli naszej zagłady
ale czy dzisiaj są obrońcy i gdzie?
Czołpińska Latarnia morska to wszystko widziała
i dziś mruga do mnie jak gdyby nigdy nic.
Opuszczam te piękne okolice a wiedźma nostalgia
powtarza, że zabrała mi kawałek serca bym tutaj powrócił.
Powrócę do tych domów strzechą pokrytych
i pieców chlebowych pachnących dłońmi miłości.
A to wszystko i jeszcze więcej
w Słowińskim Parku Narodowym.
Bo tam gdzie się pojawiamy… tam jest świat.
Tam zaś gdzie byliśmy… on żyje w nas.
Tam gdzie nas nie było… tam jest świat,
który na nas czeka…, ale nie ma go w nas.
Dziękuję za wspólną wędrówkę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)