Czupel, 23 czerwca 2012
Moja i nie moja ojczyzna
Polska budzi się powoli po igrzyskach z kacem.
Czy było nas na to stać i czy było warto?
Tylko po to, żeby o nas mówili, żeśmy cywilizowani
i że mamy premiera w krótkich gaciach
a prezydentowi ktoś tam pozwoli usiąść przy sobie hm…
Po co było pompować taki balon.
Nie wystarczyłby taki malutki, który spotkałem na wierzchołku Czupla.
Dziś szlak zaczynał się tuż przy drodze
a dźwięki cywilizacji długo zagłuszały ptaki.
Dzwoneczki grały w moim sercu i cieszyły oczy.
Biedroneczko fruń do nieba przynieś mi kawałek chleba…
I ta historia, niezłomnego barona Otto von Klobusa z Łodygowic
Świadomość, że każda zawierucha może pozbawić nas wszystkiego,
a mimo to warto mieć głowę uniesioną ku górze; choćby po bułgarsku.
I ten spotkany zadufany przewodnik, który wśród
przyjaciół uchodził za znawcę tej ziemi… a niewiele wiedział i ten brak pokory.
Dzieciaki z rozbrajającym uśmiechem nie znały historii i z radością w oczach się przyznały.
Może po naszym spotkaniu rodziców się zapytają?
Ziemio Beskidu Małego, przez ciebie przechodziły chordy tatarskie, szwedzki gwałt i ogień,
który tak przeraził obrońców Żywca, że woleli wywiesić białą flagę.
Supermarket tutejszy… kolejek do kasy nie ma, zaś z kurnika pieje kur… widać na Anioł Pański,
a może ktoś się znowu zaparł… może to ja; wiem, że wybaczysz.
Jabłko zasmakowało Kasztance i jej synkowi, spędziliśmy kilka chwil,
Marszałek pewno też tak swoją karmił.
Są tu też inne rumaki, które budzą popłoch wśród zwierzyny leśnej
i ptaków, które raz wystraszone porzucają na zawsze swoje małe.
Gdzie tak pędzisz? drogi przyjacielu; tak nic nie zobaczysz!
Chcemy być jak ptaki i korzystać z mocy wiatru, ale jednak jest różnica.
Warkot, trzask łamanych drzew i chęć pokazania... właśnie, czego?
Policjanci są bezradni jak i bezradne prawo.
Mundur zobowiązuje, ale widać… nie dziś.
Czarne serce czarta wisiało na gałęzi i widły porzucone obok jego kamienia.
I ten komunikat uwaga miśki na 107.
Mijam współczesne domy, które nie mają duszy, zaś te stare ze mną rozmawiają,
łany zbóż i zajączka, który nie dał się sfotografować.
Koniec drogi i ta kosa, którą zapewne porzuciła śmierć i poszła na borówki…
Tyle lat przeżyłem, a nie wiedziałem skąd ma takie sine usta,
zapewne wróci, na żniwa, byleby nie za wcześnie.
Co nas czeka Polsko i kiedy?
Wracam szczęśliwy zmęczeniem, ale jakoś smutny i zaniepokojony.
Dziękuję za kolejną wspólną podróż.
Jak cieszyć się życiem, żeby nie zapomnieć o swojej tożsamości.
Piękna ta Twoja poezja. Chwyta za serce. Piękne tereny opisujesz.
OdpowiedzUsuń