sobota, 30 listopada 2013

„Skoro czytasz ten tekst, to znaczy, że jesteś”

Wysoka i Małe Pieniny
Moja i nie moja ojczyzna

Dziś wędrówka zbójecka
i wielki ukłon z Wysokiej dla Dorotki
za kultywowanie tradycji zbójeckiej na obczyźnie.
Dyć oni to sól ziemi polskiej…
w góralach nadzieja i śleboda w myśleniu Józka Szkolnego
wszak stąd do Łopusznej niedaleko; jeno pod prąd Dunajcem.
Myśleniu Karola, któremu sam Bóg wiatrem zamknął w Watykanie
księgę życia…
tym samym, który dziś figluje z chmurami czyniąc szlaki podniebne.
W wantach wąwozu Homole zawarta tajemnica
o losach całej ludzkości na ziemi…
Biedny stary pop z Wielkiego Lipnika poznał ją i stracił głos.
Jabłoń w tym miejscu? Czy tu raj? Czy co?
Może już czas na powrót na ścieżkę zbójecką?
Ino zbójowanie z misją niczym Korwin Mikke
lub Stefan Kisiel, wczytajcie się w słowa Waldka Łysiaka
dziś celowo spychanego w czeluście zapomnienia.
Łupcie nadętych cwaniaków i obcych, których czyny mówią
o ich prawdziwych intencjach, a nie żałujcie ciupagi.
Nachylcie się nad słabszymi i nie zaniechajcie czynić im perspektyw.
Hej dyrektory, cóż żeście uczynili wąwozowi?
Nawet drzewo się złamało na widok żelaznego mostka.
Przyroda spokojna, ślimak nie zawsze pokazuje rogi
ale do czasu, do czasu.
Po co mi wyjeżdżać w ciepłe kraje, skoro tu też są orzechy kokosowe
ale z leszczyny.
Pamiętacie!? Radziejową! Zobaczcie w oddali.
Ach, te cudowne hale Małych Pienin.
Widać i tu reklama dźwignią handlu…
ale trza powiedzieć gontem robiona nie razi
i młotek zbójowy do wbijania prawdy w łeb ceprowski.
Jakże wymowny słupek graniczny
i rany niezabliźnione polsko-słowackie,
szczególnie te z drugiej wojny światowej.
Pamiętam zabawę charytatywną w Nowej Białej,
gdzie wystarczyła jedna przyśpiewka, a stoły
niczym żale latały w powietrzu, kto był ten wie.
Ale skoro stoję na szczycie… znaczy przeżyłem.
Wysoka po wielokroć zdobyta, ale cieszy, co by pierwszy raz.
Z dala wulkaniczne chmury, na trzeciej widok Pieninów.
Dziób Tytanica tnie fale zieleni.
Chmury czarne nade mną, zdrowie mizerne we mnie.
Mój Anioł Stróż znowu w charakterze motyla.
Dobrze, że mamy przyjaciół i nie wiem co bym chciał mieć napisane
na płycie pamiątkowej…
może tylko tyle „skoro czytasz ten tekst, to znaczy, że jesteś”
Balejaż barani dziś rządzi na halnych salonach.
W dole nasi bracia prawosławni… gdzieś głęboko w sercu
wspomnienie Babci i pomylone butelki
soku z winem… myślała, że zostanę alkoholikiem.
Bliżej mi kochana Babuniu do abstynenta.
Jedynym moim nałogiem to miłość do tego co widzę,
odczuwam, dotykam, poznaję, smakuję…
przy okazji pozdrów Dziadka i resztę.
Dyć dzięki wam tu jestem, hej!
Pogoda kazała mi wcześnie zakończyć wędrówkę,
naginając drzewa ku ziemi,
zrywając mój rondelek raz po raz z łepetyny.
Dobra zleze ale nie zebyk się bał.
Zdążyłem na ostatni kurs wyciągu z Palenicy
Kolacja w zbójeckiej jamie u Pipikasy
i podsłuchane rozmowy
chwalących się ludzi znajomością z bardziej zacnymi od siebie…
Jakby to miało jakieś znaczenie, ale widać wydaje się, że przez to
mają własną samoocenę nieco lepszą i jakby co, jest się o co prać.
Dziękuję Wam za kolejną podróż.
W czasie i przestrzeni wolności, którą dziś dla Was mam.




niedziela, 24 listopada 2013

Nadzieja

I zostałem Dziadkiem
I nie do orzechów
Ale pluszowym misiem
Dla Ciebie Nadziejo
Z wytartymi śladami życia
Ciepłem, które nie może
dać żaden ogień
który jest do oglądania
a nie do przytulania
Chcę Ci pokazać
Zapach kwiatów
Norkę lisią
I zagubienie małej sarenki
Płatki śniegu przy wschodzie
i zachodzie słońca na K2
Wolność kropli rosy
Wiatr rozwiewający
Twoje piękne włosy
A jak już mnie zabraknie
Będę zawsze dmuchał
w Twoje skrzydła
Byś mogła szybować
Aż do czasu
gdy znów się spotkamy


sobota, 23 listopada 2013

Prezencik

co Ci mogę dać
podróż na księżyc w bezsenną noc
trwałość śnieżnego płatka
światła miasta gdy powoli gasną
to że jestem chociaż mnie nie ma
rozpływający się dźwięk w przestrzeni
uśmiech boleści
pocałunek na zaparowanej szybie
kluczyk do mego serca
oswojenie małego księcia
i to ze już więcej nic nie mogę Ci dać



czwartek, 21 listopada 2013

Czarne serce czarta wisiało na gałęzi

Czupel, 23 czerwca 2012

Moja i nie moja ojczyzna
Polska budzi się powoli po igrzyskach z kacem.
Czy było nas na to stać i czy było warto?
Tylko po to, żeby o nas mówili, żeśmy cywilizowani
i że mamy premiera w krótkich gaciach
a prezydentowi ktoś tam pozwoli usiąść przy sobie hm…
Po co było pompować taki balon.
Nie wystarczyłby taki malutki, który spotkałem na wierzchołku Czupla.
Dziś szlak zaczynał się tuż przy drodze
a dźwięki cywilizacji długo zagłuszały ptaki.
Dzwoneczki grały w moim sercu i cieszyły oczy.
Biedroneczko fruń do nieba przynieś mi kawałek chleba…
I ta historia, niezłomnego barona Otto von Klobusa z Łodygowic
Świadomość, że każda zawierucha może pozbawić nas wszystkiego,
a mimo to warto mieć głowę uniesioną ku górze; choćby po bułgarsku.
I ten spotkany zadufany przewodnik, który wśród
przyjaciół uchodził za znawcę tej ziemi… a niewiele wiedział i ten brak pokory.
Dzieciaki z rozbrajającym uśmiechem nie znały historii i z radością w oczach się przyznały.
Może po naszym spotkaniu rodziców się zapytają?
Ziemio Beskidu Małego, przez ciebie przechodziły chordy tatarskie, szwedzki gwałt i ogień,
który tak przeraził obrońców Żywca, że woleli wywiesić białą flagę.
Supermarket tutejszy… kolejek do kasy nie ma, zaś z kurnika pieje kur… widać na Anioł Pański,
a może ktoś się znowu zaparł… może to ja; wiem, że wybaczysz.
Jabłko zasmakowało Kasztance i jej synkowi, spędziliśmy kilka chwil,
Marszałek pewno też tak swoją karmił.
Są tu też inne rumaki, które budzą popłoch wśród zwierzyny leśnej
i ptaków, które raz wystraszone porzucają na zawsze swoje małe.
Gdzie tak pędzisz? drogi przyjacielu; tak nic nie zobaczysz!
Chcemy być jak ptaki i korzystać z mocy wiatru, ale jednak jest różnica.
Warkot, trzask łamanych drzew i chęć pokazania... właśnie, czego?
Policjanci są bezradni jak i bezradne prawo.
Mundur zobowiązuje, ale widać… nie dziś.
Czarne serce czarta wisiało na gałęzi i widły porzucone obok jego kamienia.
I ten komunikat uwaga miśki na 107.
Mijam współczesne domy, które nie mają duszy, zaś te stare ze mną rozmawiają,
łany zbóż i zajączka, który nie dał się sfotografować.
Koniec drogi i ta kosa, którą zapewne porzuciła śmierć i poszła na borówki…
Tyle lat przeżyłem, a nie wiedziałem skąd ma takie sine usta,
zapewne wróci, na żniwa, byleby nie za wcześnie.
Co nas czeka Polsko i kiedy?
Wracam szczęśliwy zmęczeniem, ale jakoś smutny i zaniepokojony.
Dziękuję za kolejną wspólną podróż.
Jak cieszyć się życiem, żeby nie zapomnieć o swojej tożsamości.